Czerwona Kokarda
written by: Mirosława Stojak
Za oknem iskrząca się wokół biel. Drzewa otulone białą pierzynką i trawniki w puchu śnieżnobiałym. Szare śniegowe niebo, księżyc złoty i mieniące się gwiazdy. Nasze mieszkanie odświętnie przystrojone kolorowymi: łańcuchami, wstążkami, bombkami i gwiazdkami. W salonie, na środku, zielono – złota choinka do samego nieba, cała w promienistej światłości. Już światełka zabłysły na choince, już kolorowe ptaszki poruszone chwilą ćwierkają kolędy i pierwsza gwiazdka zaglądająca w nasze okno. I my, odświętnie ubrani przy świątecznym stole. Ja, młodszy brat i mama. Tylko taty nie ma, poszedł właśnie do piwnicy po wiśniowy kompot. Ktoś zapukał do drzwi, energicznie jeszcze raz, i nie czekając na zaproszenie, wszedł. Mikołaj! Mikołaj! Cały biało – czerwony. Wysoki, z laską w ręce. W oczy rzuciła mi się ta laska, jakby skądś znana. Owinięta w białą bibułę z czerwoną kokardą. Mikołaj podpierał się na niej, a potem stukał w podłogę, oznajmiając swoje przybycie. Po chwili zwrócił się do mamy, pytając grubym, donośnym głosem:
‘Czy te dzieci były grzeczne?’
‘O tak’ – przytaknęła mama.
Spoglądaliśmy na siebie z bratem: trochę z przejęciem, trochę ze strachem. Jego długa biała broda i długie białe wąsy sprawiały, że wyglądał groźnie. Potem Mikołaj zwrócił się do nas i pytał, czy pomagamy mamie w domu, i czy byliśmy grzeczni przez cały rok? Przytakiwaliśmy głowami. Po chwili wręczył nam upragnione prezenty, pogłaskał po głowie i pożegnał się. Już chciałam rozpakować paczkę, gdy nagle zauważyłam na podłodze czerwoną kokardę, która najwidoczniej odczepiła się Mikołajowi od laski. Czym prędzej wybiegłam za Mikołajem. Mama coś do mnie mówiła, ale ja przejęta, nie słyszałam jej słów. Zbiegłam po schodach i między piętrami ujrzałam, jak Mikołaj zdejmował swoje mikołajowe ubranie. Był do mnie odwrócony plecami. Zawołałam:
‘Mikołaju zgubiłeś swoją czerwoną kokardkę’ i wyciągnęłam rękę z kokardą w jego kierunku. Mikołaj odwrócił się, a ja zobaczyłam mojego tatę…
Gdy wróciłam do domu, brat pytał, czy dogoniłam Mikołaja.
‘O, tak’ – powiedziałam i w tym momencie do domu wszedł tata. Spojrzał na mnie i porozumiewawczo mrugnął okiem. Od tych świąt wiedziałam już, że Mikołaje są tylko w bajkach, choć mój brat wierzył w nich jeszcze przez następne dwa lata.