Traktat o Kolorach XIX
written by: Konrad Stawiarski
Do Tomu Krucjata w Płomień
Elojzo, na Boskim Oceanie intensywnego przebudzenia, nie cierpię z powodu wieczności.
Wiele we mnie przebaczenia, miłości: wiele we mnie bieli wysokiej i dalekiej: i jakbym kochał człowieka cogito i Jego Istoty Ergo ujrzał w moim ESSE.
Obudzę się, a jeden dzień to cała wieczność: stanę na wprost Ciebie. Etiudę zatańczmy Chopina.
Będziesz na łące wysokiej- ja stanę przed kamiennym murem, i przed kolumnami niby z epoki Tytusów- wtedy rozpuścisz swój rudowłosy warkocz w świecie Ziemskim.
“Nasz Dom” wysoko jest i strzegą go nieziemskie wymiary, bo życie składa się z wielu różnych faz i etapów. Dojdziemy Elojzo razem do ostatniej fali bez czasu i przestrzeni, a jeden wiek, stanie się jakby był tylko skokiem rudej wiewiórki z drzewa na drzewo: oto cała w tym wielkość bo z myśli, stwarzajmy swój świat od podstaw.
Ta moja świadomość: byt idealny, świadomy siebie oraz, następstw tego czasu, kładących podwaliny pod kamienie z mojej bramy jaźni: Krucjata w Płomień jest celem mojego życia- wychodzi ze mną na pogawędkę, na ruchliwej ulicy lub alei Rozumu, albo Woli.
Spojrzałem wysoko na purpurowe galaktyki i zrozumiałem że: w purpury słów, twarzy, ubrane jest dzisiaj słowo moje wiązane.
Nad granicami mojej pustki, mojego wyboru, zbliżam się Elojzo do Twoich ust, do serca co miarowo bije, w takt i rytm strumieni i potoków: wtedy przyłączam się do Parady Intelektualistów i Humanistów. Ponawiam próby na marszu. Ponawiam próby w bieli, i czerwieni: mogę jeszcze zwyciężać na wiecach i marszach ku równości szans na zwycięstwo.
Elojzo: Krucjata w Płomień jest BOGIEM co we mnie mieszka. Szukam tylko ponownych wcieleń mojego umysłu. Jestem tylko wyżej od świata, wyżej od jego szczytów i oceanów: a przecież nie jest możliwe bym był wyżej, coraz wyżej, i wspiął się ku Apokalipsie.
Nie cierpisz i ja nie cierpię. Jestem z sobą choć oddalenie moje, jest tylko szczytem mojej z niesławy i charakteru wyższych istot- wyższego rzędu i szczebla dalekiego.
Elojzo, niewinność Twoja, gasi pragnienie wód czystych.
Przejrzyste są bowiem wody mojego wiersza i nagrodzone złotym laurem demiurga.
Abbadon…abbadon…abaddon… Helojzo uczyń ten czas by nie zaprzeczył moim myślą i dobrym uczynkom. Wierzę w Boga, i wierzę Bogu.
Jesteś Aniołem Nowego Jeruzalemu. Jesteś linią wzgórz, wód i dolin.
Twoje piękne dłonie, układasz spokojnie na kwiaty. Twoje dłonie jak Hiacynty, kwiaty układają.
Jesteś źródłem wiedzy i mojego życia jestestwem.
Twoja dusza jak na polanach sarenki, pożywia się światłością dnia i światłością nocy.
Jesteś moją przystanią: jak inaczej nazwać Twojego Rumaka, na którym mkniesz przez łąki i stepy?: jeśli nie Archaniołem przebudzonych i świętych?
***
ELOJZA JAK POKARM SERCA I DUSZY
(Sonet współczesny, wzorowany na szekspirowski)
Elojza na białym Rumaku odjeżdża ku łąkom zielonym.
Ku sferom winnic niebieskich wspina się.
Jest już wyżej. Coraz bliżej święta wiosny.
Pokłady czucia zabiera z kwiatów uwiędłych,
By je ożywić: boć sama się w kwiat przemienia:
Tuli się do drzew, źdźbła traw zabiera ze sobą.
Jej otchłań jest BOGIEM i niezawodnością.
[Śmierć] niby oschła, staje się dzięki niej, niewinna.
[Śmierć] jak życie co przebiega spokojnie ku wolności.
Tamten drugi świat: “Dom Nasz”- nad brzegiem życia.
Elojza słucha ptactwa wysoko lecącego w dal Amarantu.
W niej i obraz, i rzeczywistość i wiosna, oraz świt tak samo.
Nie trwa: jest częścią zespolenia z czasem i nadzieją wiatru,
Lekko unosi się ponad obyczaj -trwania w śpiewie żywiołu-…
- Aksamit - August 29, 2024
- Cała w Falach - May 21, 2024
- Szagane… - February 25, 2024